Geoblog.pl    silentknight    Podróże    STANY ZJEDNOCZONE W BARDZO, BARDZO MAŁEJ PIGUŁCE    CHICAGO
Zwiń mapę
2014
01
cze

CHICAGO

 
Stany Zjednoczone Ameryki
Stany Zjednoczone Ameryki, Chicago
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12753 km
 
09:15

Obfite śniadanie, chociaż tak naprawdę, do wyboru są nie tylko omlety, jajecznica, sery, jogurty, ale również hamburgery, pizza, sushi, nóżki kurczaka i … steki. Dziwne.

Z pełnymi żołądkami spędzamy kolejne kilkanaście minut oczekując na przyprowadzenie samochodu z parkingu. Kiedy już pakujemy nasze bagaże, spostrzegamy, że to nie jest nasze auto. Ten sam model i kolor, tylko że butelki po wodzie mineralnej nie nasze. Parkingowy jest bardzo wdzięczny za naszą spostrzegawczość („byłbym zawieszony na 3 dni”), po czym znika na kolejnych 15 minut zanim otrzymujemy nasze auto.

11:15

Na lotnisku obowiązkowa wizyta w Starbucks i zakup pamiątek. Czym różni się lotnisko w Vegas od innych? Nawet tutaj jest sporo automatów do gier hazardowych. Wylatujemy do Chicago punktualnie o 12:35.

18:30

Chicago. Meldujemy się w hotelu Hard Rock. Tego wieczoru zwiedzamy popularne kluby. Najpierw THEORY, gdzie zainstalowanych jest co najmniej 20 telewizorów, które akurat tego wieczora pokazują transmisję ostatniego meczu play-off ligi NHL między Los Angeles i Chicago. Za hokejem nie przepadam, jednak tutaj naprawdę się wkręciłem – komentatorzy nie psują widowiska, a głośne odgłosy jazdy na łyżwach, zderzeń zawodników czy odbić krążka od band, robią duże wrażenie. Chicago traci bramkę w dogrywce i odpada. W klubie robi się cicho i minorowo. Wychodzimy.

Po dwudziestu minutach docieramy do BULL & BEAR. Po kilkunastu sekundach wiem, że nie zabawimy tutaj długo. Poziomu hałasu (chyba tyko nieliczni mogliby nazwać ten jazgot muzyką) powoduje, że wszelkie próby nawiązania kontaktów towarzyskich czy nawet rozmowy między sobą jest bezsensowny. Moją uwagę zwraca toaleta, a właściwie starszy mężczyzna, ubrany w pełną galę (z czarną muchą). W dystyngowany sposób podaje ręczniki i odkręca krany z wodą. Może nic aż tak specjalnego, gdyby nie fakt, że z krótkiej rozmowy nad umywalką dowiaduję się o jego … 16-letnim stażu na obecnym stanowisku pracy.

TAVERN ON THE RUSH jest ostatnim miejscem jakie odwiedzamy. Mimo później pory (minęła północ) z trudem znajdujemy wolne miejsca przy barze. Klientela bardzo przekrojowa – wg moich subiektywnych szacunków 90% to turyści. Plan jest prosty – ostatnie piwo i powrót do hotelu. Weryfikacja tego ambitnego, jak się wkrótce okazało planu nastąpiła po tym, jak przyłączył się do nas jakiś Walijczyk: gadatliwy, przeklinający i dość mocno wstawiony. Daliśmy się namówić na jakieś kolorowe drinki, Jaegermeistra i w efekcie ugrzęźliśmy w lokalu do 3-ciej rano.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 51 wpisów51 31 komentarzy31 746 zdjęć746 8 plików multimedialnych8
 
Moje podróżewięcej
09.07.2015 - 03.08.2015
 
 
16.11.2013 - 16.11.2013