Godz. 11:40
Za godzinę lecę na spotkanie tzw. biznesowe (o którym pisać nie będę), przy okazji którego planuję zobaczyć Stany, a właściwie ich część. Bardzo małą.
Plan na dzisiaj jest prosty – dolecieć do Heathrow i przesiąść się na samolot do Las Vegas. 3,5 godzinny czas na przesiadkę daje bezpieczny zapas na wypadek opóźnienia lotu z Warszawy. Mój spokój zostaje szybko zakłócony, gdy na tablicy przylotów pojawia się „delayed” i nowy czas wylotu … późniejszy o 2 godziny względem rozkładu.
14:50
Samolot w końcu startuje. Kapitan parokrotnie przeprasza za opóźnienie tłumacząc jego przyczyny - po starcie z Heathrow jedna z szyb samolotu zaczęła sie odklejać. W efekcie samolot zawrócono, a pasażerowie musieli sie przesiąść do innej maszyny. To dlatego w Warszawie wylądował tak późno.
Rozglądam się sie po współpasażerach: starszy Amerykanin wracający do Los Angeles. Obok niego drugi, młodszy o jakieś 10 lat, odizolowany muzyką ze słuchawek. Kolejny gość to Amerykanin mieszkające na stale w Polsce. Mężczyzna przy oknie zasypia kilka minut po starcie. Zazdroszczę mu nieco – ja nie potrafię spać w żadnym środku lokomocji.
15:45
Steward o imieniu Kevin przekazuje mi informacje o dość mizernych szansach na złapanie lotu do Vegas. Zabiera mój Boarding Pass i zanosi do kokpitu.
- Kapitan skontaktuje się z lotniskiem przez radio - dam Panu znać.
- Dziękuję - odpowiadam stewardowi, wierząc, że nie czeka mnie przymusowy nocleg w Londynie.
- Jeszcze jakieś życzenia? - Kevin uważa wątek przymusowego noclegu za wyczerpany na tą chwilę
- Poza złapaniem drugiego lotu? – odpowiadam pytaniem.
- Miejmy nadzieję - odpowiada, prezentuje wytrenowany, neutralny uśmiech i znika za granatową kotarą
16:00
Gość z miejsca 1F kończy pisać reklamację - on już wie, że nie ma szansy na złapanie lotu do JFK, a potem do Los Angeles.
16:15
Kevin wraca ze niewyraźną miną, którą na szkoleniach dla załóg British Airways nazywają pewnie „smutno-empatyczna”.
- Nie zdąży pan, poleci Pan innym rejsem - tłumaczy
- Nie rozumiem, będziemy na miejscu godzinę przed wylotem samolotu do Vegas – gdy Kevin wzrusza ramionami, dociera do mnie, że czeka mnie noc w przylotniskowym hotelu. Czwarta w karierze, ale najbardziej przykra, bo ucieknie mi jeden dzień nad Wielkim Kanionem.
- Takie kapitan otrzymał instrukcje, przykro mi bardzo – Kevin zgrabnie wykręca się od niewygodnego pytania.
- No to dupa – odpowiedziałem – po polsku na wszelki wypadek.