Wyjazd ten planowałem w zasadzie od powrotu z Norwegii. Miała to być kolejna samodzielna, samotnicza niemalże, męska wyprawa. Taki był przynajmniej zamysł do pewnego grudniowego dnia kiedy wróciłem zadowolony z wywiadówki swojej starszej córki, Karoliny (9 lat). Trzymając listę ocen w jednej ręce a (trzecią) lampkę wina w drugiej, zaproponowałem jej dołączenie do tej eskapady. Chętnie się zgodziła, mimo, że kolejnego dnia tłumaczyłem jej jaki charakter ma ten wyjazd czyli natura, przyroda, fauna, flora, rośliny endemiczne, piesze wycieczki i zero zjeżdżalni. Jakoś nie zniechęciła się, tak więc męska wyprawa zmieniła pierwotną formułę.