06:30
Pobudka - śpię słabo bo w oknach wisi cienka, maksymalnie przepuszczająca światło firanka. A że noc była jasna, to wystarczyło żebym urwał nie więcej niż 4 godziny snu.
12:15
Lot Norwegian z Oslo do Evenes mija bez jakiś szczególnych wydarzeń. Standardowo nie mogę spać (dotyczy to również pociągów i autobusów), a po wylądowaniu zaczynają się pierwsze „przygody” związane z wypożyczeniem auta. Najpierw szybko dostaję klucze do samochodu i po 200-metrowym spacerze odnajduję Forda Kuga. Tyle, że … kluczyki nie pasują. Wracam do człowieka z Sixt i reklamuję. Dowiaduję się, że „mój” samochód jest jeszcze w myjni i będę musiał poczekać. 45 minut później dostaję ostatnie dostępne auto – Mercedesa klasy C. Co prawda nie takie zamawiałem, ale marudzić nie będę. Pewnie trochę pomarudzę płacąc przy tankowaniu, a wg planu mam tutaj przejechać około 700km. Na odchodnym negocjuję 10% upustu za szkody moralne jakich doznałem. Pan w Sixt jakby nieco zaskoczony … O 13:00 ruszam do Svolvaer – stolicy Lofotów (160km). Na zewnątrz 12C, pochmurno i deszcz. Skąd ja to znam …?