Geoblog.pl    silentknight    Podróże    MY WAY IN NORWAY: Norwegia po mojemu    ZAUROCZENIE W NUSFJORD
Zwiń mapę
2011
26
cze

ZAUROCZENIE W NUSFJORD

 
Norwegia
Norwegia, Nusfjord
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1943 km
 
08:10
Wyjeżdżam z Henningsvaer , gdzie nie gdzie niebo robi się niebieskie, słońce nieśmiało przebija się przez te rzadsze, nisko wiszące chmury. Rosyjski alpinista na pożegnanie stwierdza, że dzisiaj będzie świetna pogoda. Chyba każdy tutaj zaklina lokalną aurę. Z moim rosyjskim się nie wychylam, chcę uniknąć dłuższej wymiany zdań, zaczyna mi się spieszyć. Dzisiaj planuję dojechać do A - miasteczka znajdującego się na końcu Lofotów. Oznacza to mniej więcej 120km po drogach, gdzie nie można za bardzo poszaleć z prędkością, ani nadrobić straconego czasu.
Na wylocie z Henningsvaer zabieram chłopaka – potrzebuje podwózki. Od niego dowiaduję się, że w poprzednim tygodniu było 26C i tydzień słońca. Cholera. Jeszcze ten mnie będzie tu denerwował.

09:15
Skręcam z głównej drogi nr 10 na boczną 815, polecaną w przewodniku jako „krajobrazową”. I rzeczywiście, zaczyna się inny świat. Jadę z prędkością patrolową (ok. 40km/h), podziwiam, co parę kilometrów zatrzymuję się i uwieczniam widoki, chłonę całe to otoczenie. Pogoda nie jest rewelacyjna, ale przynajmniej trochę słońca się pojawia.

10:15
Słońce walczy z deszczem, do przerwy wygrywa ten drugi. Tak często piszę o pogodzie, bo to od niej między innymi zależy czy doświadczę białej nocy w pełnej krasie. Na razie nic tego nie zapowiada. Gdy zaczyna porządniej lać, mijam na drodze dziewczynę, która napiera na rowerze, którym z kolei ciągnie zadaszoną przyczepkę z kilkuletnim dzieckiem. Szacunek. Mnie tak się zrobiło trochę mniej wygodnie w mojej C-klasie.

10:30
Skręcam w 817 do Stamsund – trochę nadłożę, ale piszą, że warto. Zresztą do Lofotów przekonałem się nieco ponad godzinę temu. Po drodze, w Vagan, zatrzymuję się i wstępuję do kościoła typu „stav”. Tam uwagę moją zwraca pewna oszczędność wystroju i miejsce do … zabaw dla dzieci.

12:30
W końcu wracam na trasę nr 10 i dojeżdżam do Leknes – większego miasteczka, dość różniącego się od poprzednio odwiedzanych miejsc. Wybieram restaurację/pizzerię Pepe’s i zamawiam mocną kawę – dosyć mam już mlecznej latte. Pani trochę niechętnie proponuje parzoną (łatwiej przecież zrobić z ekspresu). Nie mam ochoty na pizzę, więc przekonuję Panią do zrobienia kanapki ze składników normalnie dodawanych do pizzy. Wyszło nieźle.

13:40
Opuszczam Leknes, do A pozostaje 60km. Jeszcze nie wiem gdzie będę spać, ale jakoś się nie stresuję. Prawda jest taka, że w czerwcu i przy tutejszych cenach, nie ma większego wyzwania ze znalezieniem miejsca do spania. Dlatego poziom optymizmu: 10/10.

14:35
Z drogi do A odbijam kilka kilometrów do Nusfjord. Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, gdy należy wykupić bilet aby wejść na teren miasteczka. Kłopot z parkowaniem – jeden z parkingów jest mocno zapchany, na drugi trzeba podjechać bardzo stromym podjazdem. Obydwa parkingi mogą przyjąć maksymalnie 30 pojazdów. Trochę mało. Ale Nusfjord jest urzekający - wciśnięty w niewielką zatokę, otoczony górami z trzech stron. Nie chce mi się stąd ruszać więc siedzę tu ponad godzinę. Skutecznie prowokuje mnie do wyjazdu dopiero 100-osobowa, hałaśliwa wycieczka z Francji.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Multimedia (1)
  • rozmiar: 0,00 B  |  dodano
     
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
sister
sister - 2011-12-20 22:24
wydaje mi sie, ze do takiego kosciolka fajnie by sie uczeszczalo.
 
 
zwiedził 3.5% świata (7 państw)
Zasoby: 51 wpisów51 31 komentarzy31 746 zdjęć746 8 plików multimedialnych8
 
Moje podróżewięcej
09.07.2015 - 03.08.2015
 
 
16.11.2013 - 16.11.2013