Godzinę później docieramy do Parque Natural da Ribeira dos Caldeiroes. Zanim dojeżdżamy do parkingu, oczom naszym ukazuje się średniej wielkości wodospad. W ułamku sekundy, w na wpół zmęczoną i wpół śpiącą dziewczynę wstępują nowe pokłady energii. Ruszamy pod wodospad, a potem Karolina ochoczo przewodzi na około pół kilometrowej trasie do kolejnego mniejszego wodospadu. Nie wytrzymujemy - zdejmujemy obuwie (moje zmoczyłem asekurując Karolinę przy poprzednim) i wchodzimy po kolana do chłodnej , przyjemnej wody przy samym wodospadzie. Po tym etapie docieramy do pobliskiego do Parque Natural da Ribeira dos Caldeiroes gdzie jest bardzo ciekawa i urokliwa trasa z kilkoma wodospadami, niedziałającymi młynami wodnymi oraz mnogością różnych roślin i drzew. Karolina stwierdza jednoznacznie: "warto było szukać i się męczyć". Wracamy do Vila Franca "szybką" trasą - której notabene "nie widzi" mój nowy GPS (córka nie może się pogodzić z faktem, że nie widzi ile kilometrów zostało do celu) - tak więc do łask wraca mapa samochodowa jaką niezbyt chętnie wziąłem na lotnisku. Po drodze piękne widoki i płynna jazda po mało ruchliwej trasie. Na koniec szybkie zakupy w pobliskim markecie i kolacja w restauracji przy promenadzie. Dawno już tak bardzo nie smakowała mi lekko schłodzona mineralna ze szklanej butelki.