Po mniej więcej 30 minutach jazdy do naszego hotelu, zjeżdżamy z trasy do miejscowości Furnas żeby zobaczyć przydrożne „caldeiras” czyli szczeliny w ziemi ziejące siarkową parą co świadczy o aktywności wulkanicznej wyspy. Zanim wychodzimy z samochodu czuć specyficzny zapach … zgniłych jaj. Musi być silny skoro i ja go czuję mając zapalenie zatok:). Wizytę kończymy zakupami pocztówek oraz odlotowych i lokalnych ciasteczek cynamonowych o nazwie „bolinhos canela”. Ich śladowe ilości dowozimy do Vila Franca.
Wieczór kończymy wizytą na plaży – Karolina jednak wybrała zbyt krótką trasę pieszą bo przez pół godziny pływa w Atlantyku. Kryzys energetyczny nadchodzi oczywiście w restauracji – nie ma nawet siły otworzyć menu:).